piątek, 15 kwietnia 2016

Strzyga~

Nie wiem jak się tu pojawiłam.
Leżałam na zimnych kamieniach dziedzińca Centrum Carcium,kiedy w wieżach szumiał wiatr.Słyszałam obijające się o brzeg spienione falę przypominające gnane wiatrem chmury.
Usłyszałam grzmot. wstałam rozglądając się dookoła.
Zamek był majestatyczny , położony na skale smagany morskim wiatrem.
wysokie   wieże z wieloma okienkami na cztery strony świata na każdym  z dziedzińców sprawiały , że  zamek stawał się jeszcze większy.
Ruszyłam kłusem po kamieniach prowadzących do małej laguny.

Kiedy tylko dotknęłam piasku poczułam zapach soli morskiej ruszyłam
dzikim galopem. Czułam ogromną siłę i energie zdawało mi się , że plaża nie ma końca. Wiatr plątał moją ognistą grzywę. Przeskoczyłam nad starym
pniem rżąc donośnie.

Nagle usłyszałam grzmot. Od wróciłam głowę dostrzegając ciemne burzowe chmury zbliżające się na plaże.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę , że tak naprawdę nie znam
tego miejsca nie wiem dokąd pójść a ni kogo spytać o drogę.

Chciałam uciec przed burzą , zaczął padać deszcz poczułam zimno.
Zaczął się sztorm wielkie falę uderzały o brzeg a ten nie mając się czym
bronić poddawał się im. Pobiegłam na pobliską wydmę czułam jak wiatr znosi mnie w stronę morza. Oparłam się mu galopując na suchy ląd.
Nad moją głową pojawiły się splątane korony drzew. Galopowałam dalej by uciec zbliżającej się burzy. Naglę otoczyły mnie kłęby mgły wyłaniające się z tafli jeziora. Nie słyszałam już krzyku burzy. Chciałam odpocząć jednak to jezioro nie wydawało mi się dobrym miejscem. Wokół mnie było rosła ogromna trawa i ciemne liście paproci. Postanowiłam przeprawić się na drugi brzeg póki mgła nie zgęstnieje. Ujrzałam szare skały wystające z mętnej wody jeziora. To miejsce wydawało mi się bardzo ponure i smutne jakby skrywało jakiś mroczny sekret. Nie mogłam nad tym dłużej myśleć ostrożnie postawiłam kopyto na pierwszym kamieniu był bardzo śliski. Przeskoczyłam na kolejny. Poślizgnęłam
się wpadając do zimnej wody. Wpadłam w panikę. Dopiero po chwili zobaczyłam , że potrafię dotknąć kopytami dna. Brodząc w lodowatej wodzie wyszłam na brzeg. Las po tej stronie był jakiś inny wokół kwitły drzewa , płynął też maleńki strumyk. Zobaczyłam cudownie dojrzałe jabłka zerwałam jedno nie potrafiłam oprzeć się pokusie by zjeść jeszcze więcej. Schrupałam jabłka smakowały cudownie , zjadłam trochę świeżej trawy. Zmęczona położyłam się pod wielkim drzewem a na mój grzbiet spadło kilka białych kwiatów. Zasnęłam pogrążona w ciszy i spokoju tego miejsca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz