Nie wiem jak się tu pojawiłam.
Leżałam na zimnych kamieniach dziedzińca Centrum Carcium,kiedy w wieżach szumiał wiatr.Słyszałam obijające się o brzeg spienione falę przypominające gnane wiatrem chmury.
Usłyszałam grzmot. wstałam rozglądając się dookoła.
Zamek był majestatyczny , położony na skale smagany morskim wiatrem.
wysokie
wieże z wieloma okienkami na cztery strony świata na każdym z
dziedzińców sprawiały , że zamek stawał się jeszcze większy.
Ruszyłam kłusem po kamieniach prowadzących do małej laguny.
Kiedy tylko dotknęłam piasku poczułam zapach soli morskiej ruszyłam
dzikim
galopem. Czułam ogromną siłę i energie zdawało mi się , że plaża nie ma
końca. Wiatr plątał moją ognistą grzywę. Przeskoczyłam nad starym
pniem rżąc donośnie.
Nagle usłyszałam grzmot. Od wróciłam głowę dostrzegając ciemne burzowe chmury zbliżające się na plaże.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę , że tak naprawdę nie znam
tego miejsca nie wiem dokąd pójść a ni kogo spytać o drogę.
Chciałam uciec przed burzą , zaczął padać deszcz poczułam zimno.
Zaczął się sztorm wielkie falę uderzały o brzeg a ten nie mając się czym
bronić
poddawał się im. Pobiegłam na pobliską wydmę czułam jak wiatr znosi
mnie w stronę morza. Oparłam się mu galopując na suchy ląd.
Nad
moją głową pojawiły się splątane korony drzew. Galopowałam dalej by
uciec zbliżającej się burzy. Naglę otoczyły mnie kłęby mgły wyłaniające
się z tafli jeziora. Nie słyszałam już krzyku burzy. Chciałam odpocząć
jednak to jezioro nie wydawało mi się dobrym miejscem. Wokół mnie było
rosła ogromna trawa i ciemne liście paproci. Postanowiłam przeprawić się
na drugi brzeg póki mgła nie zgęstnieje. Ujrzałam szare skały wystające
z mętnej wody jeziora. To miejsce wydawało mi się bardzo ponure i
smutne jakby skrywało jakiś mroczny sekret. Nie mogłam nad tym dłużej
myśleć ostrożnie postawiłam kopyto na pierwszym kamieniu był bardzo
śliski. Przeskoczyłam na kolejny. Poślizgnęłam
się wpadając do
zimnej wody. Wpadłam w panikę. Dopiero po chwili zobaczyłam , że
potrafię dotknąć kopytami dna. Brodząc w lodowatej wodzie wyszłam na
brzeg. Las po tej stronie był jakiś inny wokół kwitły drzewa , płynął
też maleńki strumyk. Zobaczyłam cudownie dojrzałe jabłka zerwałam jedno
nie potrafiłam oprzeć się pokusie by zjeść jeszcze więcej. Schrupałam
jabłka smakowały cudownie , zjadłam trochę świeżej trawy. Zmęczona
położyłam się pod wielkim drzewem a na mój grzbiet spadło kilka białych
kwiatów. Zasnęłam pogrążona w ciszy i spokoju tego miejsca.